RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ
SZAFY

Rok 1966 był dla tej artystki wyjątkowy. Jej debiut na Festiwalu Piosenki
Polskiej w Opolu zakończył się ogromnym sukcesem. Piosenka „Powrócisz tu”
zdobyła dwie główne nagrody: pierwszą nagrodę w kategorii „Premiery” a także ex
equo z dwiema innymi piosenkami pierwsze miejsce w kategorii „Przebój sezonu”.
Kompozycja duetu Piotr Figiel i Janusz Kondratowicz stała się od tamtej pory
jedną z najpiękniejszych i najbardziej rozpoznawalnych w repertuarze Ireny
Santor.
Na dokładkę w tym samym roku
ukazuje się płyta zatytułowana „Piosenki stare jak świat (old hits)”. Już sam
tytuł sugeruje czego będziemy mogli wysłuchać. A jest to trzynaście starych
szlagierów w interpretacji pierwszej damy polskiej piosenki. A piosenki to
pierwszorzędne. Takie nazwiska kompozytorów jak Henryk Wars, Jerzy
Petersburski, Karel Vacek, Izaak Dunajewski, Fred Raymond czy Artur Gold dają
gwarancję, że będą to ciekawe i piękne melodie. I tak jest. Bo któż nie pamięta
takich przebojów jak „Ach, jak przyjemnie”, W hawajską noc”, „Odrobinę
szczęścia w miłości”, „Graj piękny Cyganie”, „Serce” (z filmu „Świat się
śmieje”), „Czy pani Marta jest grzechu warta” oraz „Jesienne róże”. To tytuły niewymagające
większej rekomendacji.
W sumie Irena Santor wykonuje na
tej płycie piosenki, które nawet teraz, po upływie pięćdziesięciu lat, nadal
zaskakują swym pięknem, choć nieco już trącą myszką. Na albumie tym piosenkarce
towarzyszy orkiestra pod dyrekcją Jerzego Abratowskiego. Płyta była pierwszym
longplayem w dorobku artystki.
Zaprezentowany materiał nie
pozostawił żadnych złudzeń, że oto na polskiej scenie ukazała się fantastyczna
piosenkarka, o genialnym głosie i niezwykłej kulturze estradowej. Wtedy jeszcze
mało kto przypuszczał, że to początek bogatej kariery Ireny Santor. A płyta
„Piosenki stare jak świat (old hits)” jest tylko uroczym wstępem do jej dużej i
różnorodnej dyskografii.
Ten debiutancki album wydały
niezawodne Polskie Nagrania Muza pod numerami katalogowymi XL 0311 i SXL 0311. Na
uwagę zasługuje też obwoluta tego wydawnictwa z rzadkiej urody portretem
artystki. No cóż, jeśli macie Państwo ochotę cofnąć się muzycznie o pół wieku
to nie pozostaje nic innego jak odpalić gramofon i wrzucić na talerz tego
urządzenia tę, co by nie powiedzieć, historyczną już płytę.
Jacek Liersch