To wydawnictwo powstało z pasji poznańskiego producenta i wydawcy Witolda
Andree. Brytyjska ikona prog-rocka formacja „Galahad” doczekała się zestawu
dwóch CD i DVD z zapisem swojego koncertu w Koninie w 2013 roku. Okazało się,
że można. Bez płakania o unijne dotacje i wsparcia decydentów, udało się wypuścić
na rynek profesjonalne wydawnictwo na poziomie światowym, które promuje w
Europie zarówno Konin jak i Poznań.

Galahad pod wodzą wokalisty Stuarta
Nicholsona na rynku europejskim funkcjonuje od połowy lat 80-tych. W tamtych
czasach zwolennicy klasycznego rocka symfonicznego z pod znaku Yes, Genesis czy
EL & P doczekali się „nowej fali brytyjskiego prog-rocka”. Pierwsze płyty Marillion,
IQ, Pallas, Pendragon czy Galahad udowadniały, że skazany na wymarcie gatunek
rocka podniósł głowę i zamierza walczyć o przetrwanie.
Walka nie była prosta. Właściwie
oprócz Marillion żadna z wymienionych grup nie wskoczyła na podium masowego
zainteresowania. Choć nie można także wybrzydzać. Płyty Galahad, Pendragon czy
Pallas znalazły spore zainteresowanie w Holandii, Niemczech, Polsce i Włoszech.
Także brytyjski rynek nie pozostał obojętny.

Galahad zadebiutował wydawniczo
albumem „Nothing is writen” w 1991 roku. Miano grupy kultowej uzyskał po wydaniu
„In a moment of complet madness” i wysmakowanej „Sleepers” (1995). Koncertował
w Polsce. Z czasem muzyczne wizje lidera wzbogacono o elementy mocnej
elektroniki i zdecydowanych gitar, ale nigdy nie miało to wpływu na zaburzenie
melodyjności przekazu. Gdy bywało ciężko zawieszał działalność, by potem
powrócić z kolejnym dziełem (jak choćby rewelacyjny album z 2006 roku „Empire
Never Last”).
Stu Nicholson i Galahad pojawili
się w Koninie na finał krótkiej trasy koncertowej z 2013 roku, przygotowanej przez
firmę „Oskar” Witolda Andree. Dokonano zapisu video i audio, który miał swoją
premierę pod koniec 2015 roku.
Solidnie wydany Box CD/DVD pokazuje
możliwości brytyjskiego zespołu. Repertuar to wybór klasyków i ostatnich
propozycji formacji.
Znajdziecie
tutaj wersje live: “Salvation”, “Guardian Angel”, “Empire never last”, “Sleepers”
czy finałowy zaśpiew “Painted lady”.
I brzmi to naprawdę zajmująco.
Nicholson w swoim stałym uniformie zyskuje sympatię słuchaczy już po kilku
minutach, a jego barwa głosu od razu definiuje brzmienie Galahad. Mamy także
wysmakowane chwile uniesienia gitarowych dźwięków (Roy Keyworth) i patetyzm
klawiszy godny mistrzów prog rocka (Dean Baker).

Ta płyta mnie oczarowała i
zaskoczyła. Od długiego czasu unikam prog-rocka. Bo zgrany, bo kombinują w
stronę metalu, bo bezpomysłowi. Jak widać nie do końca.
Magiczny wieczór, który przywraca
dla mnie progresywne granie i jego moc.
Arkadiusz Kozłowski