SEANS NA WEEKEND

Za oknem szaro-buro,
mokro, wcześnie robi się ciemno – ten opis pasuje do listopada, ale aktualny
jest także teraz. Dlatego dziś przypomnimy komedię „Brunet wieczorową porą”.
W tej komedii Stanisława Barei absurdy codzienności stanowią
tło dla wątku kryminalnego i ukazania wad stereotypowego Polaka tamtych czasów.
Fabuła
Cyganka przepowiada Michałowi Romanowi niezwykłe przeżycia,
jednak on ignoruje przepowiednię. Gdy jego rodzina wyjeżdża na weekend, Michał
zabiera się do zaległej pracy. Wtedy też proroctwa Cyganki zaczynają się
spełniać – Michał znajduje zaginiony zegarek, a w totolotku wylosowane zostają
przepowiedziane liczby.
Najgroźniejsza części przepowiedni zapowiada zabicie bruneta,
który zjawi się w jego mieszkaniu wieczorową porą. Aby uniknąć spełnienia
przepowiedni, Michał opuszcza dom. Nie może zaznać spokoju potrzebnego do pracy
ani w muzeum, ani w kinie, więc wraca do siebie. Odwiedza go brunet…
Po pewnym czasie Michał znajduje jego ciało. Wszystkie znaki
świadczą, że to on zamordował mężczyznę. Wtedy z pomocą Michałowi przychodzi
przyjaciel Kazik, który postanawia rozwikłać zagadkę zbrodni i wcześniejszej
przepowiedni. Mężczyźni zastawiają w miejscu zbrodni pułapkę – Michał odwiedza
swoich sąsiadów pod pretekstem wezwania karetki do rannego kolegi. Jeden z nich
na wiadomość o tym ucieka. Michał goni go przez całe miasto, by oddać w ręce
milicji.
Kadr z filmu

„Brunet wieczorową porą” trwa 90 minut i został
wyreżyserowany przez Stanisława Bareję. On też napisał scenariusz, razem z Andrzejem
Killem (tak naprawdę Stanisław Tym). Muzykę skomponował Waldemar Kazanecki, a motywem
przewodnim filmu jest przewijająca się w wielu sekwencjach piosenka „Cygańska
jesień” w wykonaniu Anny Jantar (muzyka: Waldemar Kazanecki, słowa: Janusz
Kondratowicz, Jonasz Kofta).
Premiera filmu odbyła się 18 października 1976 roku.
Obsada
Krzysztof Kowalewski jako Michał Roman
Wojciech Pokora jako Kowalski, sąsiad Romanów
Ryszard Pietruski jako Dzidek Krępak z Ciechocinka
Bożena Dykiel jako Anna Roman, żona Michała
Mirosława Krajewska jako Irena Kowalczyk, siostra Anny Roman
Wiesław Gołas jako Kazik Malinowski, przyjaciel Michała
Janina Traczykówna jako Lucyna Barańczak, sąsiadka Romanów
Jan Kobuszewski jako kierowca MPO przewożący śnieg
Kadr z filmu

Pierwotnie główną rolę miał zagrać współscenarzysta filmu,
czyli Stanisław Tym. Jednak po kłótni z Bareją nie tylko wycofał się z obsady,
lecz także zażądał usunięcia swego nazwiska z czołówki. Z tego powodu w
napisach początkowych widnieje, obok Barei, fikcyjny scenarzysta Andrzej Kill
(nazwisko nawiązuje prawdopodobnie od zabójstwa, w które wmieszany został
główny bohater filmu).
Błędy w filmie
Mimo, iż akcja filmu dzieje się w grudniu, gdy ciemności
nastają już około godz. 16, to sceny, które rozgrywają się pomiędzy godz. 18 a
19 były kręcone przy świetle dziennym.
Kadr z filmu

„Brunet wieczorową porą” prócz tego, że jest komedią, to
także całkiem dobry kryminał. Nie skupiając uwagi na fabule, można zwątpić w to
kto tak na prawdę zabił.
Do głównych zalet filmu – poza świetnym scenariuszem – możemy
dodać dobre aktorstwo, zwłaszcza Krzysztofa Kowalewskiego i Wojciecha Pokory.
Kadr z filmu

Niniejszy film to chyba najlepszy w polskiej kinematografii
obraz PRL-owskiego zniewolenia, szczególnie gdy „odrzucimy” charakter komediowy
dzieła. Michał Roman to idealny przykład człowieka PRL-u, który ogłupiany jest
wszędzie i przez każdego. Udaje wmówić mu się nawet popełnienie morderstwa,
jeszcze zanim zostanie ono popełnione.
Natomiast telewizja nie jest w stanie podać prawidłowej
godziny, jednocześnie prezentując dyskutuję – zamiast o ważniejszych sprawach –
o „bezwładzie percepcji i inercji westernu”, co doskonale rozumieć powinien
każdy widz. Wszędzie królują pozory i niezrozumienie.
Kadr z filmu

Dziś żyjemy w innych czasach, lecz politycy i dziennikarze
różnych opcji wciąż dążą do tego, by nas tak samo zniewolić i ogłupić, byśmy
wierzyli w „prawdę”, którą nam przedstawiają. Dlatego warto obejrzeć „Bruneta
wieczorową porą” i pomyśleć ile tak naprawdę zmieniło się przez te czterdzieści
lat.
Michał Sobkowiak