Dziś
mija kolejna rocznica ataku wojsk japońskich na amerykańską bazę Pearl Harbor.
Czy pomimo upływu ponad siedemdziesięciu lat od tych wydarzeń, wszystko jest
takie oczywiste, jak się wcześniej wydawało?

7 grudnia 1941 r. – data, która będzie znana jako dzień hańby – Stany
Zjednoczone Ameryki zostały nagle i celowo zaatakowane przez morskie i
powietrzne siły Cesarstwa Japońskiego
” – w ten sposób prezydent Franklin D.
Roosevelt rozpoczął przemówienie przed Kongresem w dzień po ataku na bazę
wojskową Pearl Harbor, mieszczącą się na wyspie Oahu na Hawajach. USA poniosły
wówczas spore straty: 2387 poległych i 1125 rannych; zatopionych lub ciężko
uszkodzonych zostało osiem pancerników oraz kilka innych okrętów. Amerykanie
stracili również 169 samolotów, natomiast drugie tyle było uszkodzonych. Po 110
minutach bitwy sytuacja prezentowała się tragicznie. Wszędzie znajdowały się
wraki samolotów, z których część nie zdążyła nawet wystartować. Pożary na
lądzie i na okrętach, z których czarny dym przysłonił promienie słońca.
Coraz częściej słychać
jednak głosy wątpiące w to, że atak na Pearl Harbor był nagły. Od wielu lat
krążą teorie spiskowe twierdzące, że prezydent USA i wywiad tego kraju dobrze
wiedzieli, co szykują Japończycy. Robert B. Stinnett, który sam jest weteranem
walk na Pacyfiku, w książce „Dzień kłamstwa. Prawda o Pearl Harbor” dowodzi, że
nie są to tylko plotki. Ponadto Stinnett twierdzi, powołując się na odkryte
dokumenty państwowe, że USA prowokowały Japonię do agresji.
Po tym ataku USA nie mogły
dłużej pozostać neutralnym państwem w toczącej się od ponad dwóch lat wojnie.
Robert B. Stinnett twierdzi, iż to było głównym powodem, dla którego
amerykańskie władze i prezydent Roosevelt dopuściły do ataku.
Wobec narastających w społeczeństwie nastrojów izolacjonistycznych nie
pozostało mu nic innego, jak zapewnić Ameryce udział w walce o wolność nieco
okrężną drogą. Wiedział, że ludzie zapłacą za to życiem. Ilu zginie – tego
wówczas nie mógł przewidzieć
” – pisze autor „Dnia kłamstwa…”.
7 października1940 roku,
powstało memorandum Arthura McColluma, oficera z Biura Wywiadu Marynarki
Wojennej, adresowane do komandorów Waltera S. Andersona i Dudleya W. Knoksa,
doradców Roosevelta. Po latach na dokument trafił Stinnett – zawierał on listę
ośmiu działań prowokujących Japonię.
Jeśli w wyniku zastosowania tych środków Japonia posunie się do jawnego
aktu agresji, tym lepiej. Musimy być przygotowani na to, że wojna tak czy
inaczej wybuchnie
” – w ten sposób kończy się wspomniany tekst. Podobno jego
treść znał także prezydent.
McCollum proponował kilka
posunięć taktycznych: wysłanie dywizjonu krążowników i dwóch dywizjonów okrętów
podwodnych na Daleki Wschód; zgrupowanie amerykańskiej floty na Hawajach
(prowokując do ataku); namówienie holenderskich władz do wstrzymania dostaw
ropy dla Japonii i do udostepnienia ich urządzeń wojskowych w Holenderskich
Indiach Wschodnich; pomoc dla Czang Kaj-szeka; uzyskanie od Wielkiej Brytanii
zgody na korzystanie z baz na Pacyfiku oraz nałożenie – wspólnie z Londynem –
embarga na handel z Tokio.
Plan częściowo wcielono w
życie. W tym czasie Japończycy szykowali się do uderzenia na Pearl Harbor.
Wstępne plany ataku przygotowano już w styczniu 1941 r.
Według autora książki
jesienią 1940 roku amerykańscy kryptoanalitycy złamali dwa japońskie kody
łączności, od tego czasu, marynarka wojenna USA mogła śledzić ruchy
przeciwnika. W 1941 r. zaś – twierdzi Stinnett – kryptolodzy znali już cztery
kody japońskiej marynarki.
Komisja Kongresu, badająca
tuż po wojnie sprawę uderzenia na Pearl Harbor, a także Komisja Thurmonda z
1995 roku nie posiadały dostępu do depesz japońskich, przejętych i
przetłumaczonych przed atakiem, które mogły świadczyć o zbliżającym się
zagrożeniu. Ukryto także informację, iż amerykańscy kryptolodzy złamali
japońskie kody łączności jeszcze przed atakiem na Hawaje.
Jako dowód kłamstwa „o
niespodziewanym ataku na Pearl Harbor” Stinnett w swojej książce zaprezentował
radiogramy Japończyków z listopada 1941 r., m.in. depesze admirała Isoroku
Yamamoto, dowódcy japońskiej marynarki, który rozkazywał udać się grupie
uderzeniowej w kierunku Hawajów, gdzie ma „zaatakować
trzon floty Stanów Zjednoczonych
(…) zadając
śmiertelny cios
”.
Przedstawione meldunki, które
przez dziesięciolecia były utajnione, zaprzeczają informacjom o zachowaniu
ciszy radiowej przez Japończyków w czasie poprzedzającym nalot na Pearl Harbor.
Hawaje były terenem działań
japońskich agentów, którzy oficjalnie pełnili dyplomatyczne stanowiska. Należał
do nich Tadashi Morimura, młody sekretarz konsula. Przybył on do Honolulu w
1941 r. Amerykanie przeczuwali, że jest szpiegiem, zanim jeszcze Japończyk
pojawił się na amerykańskiej ziemi – dowodzi Stinnett, powołując się na
odtajnione dokumenty wywiadu marynarki oraz swoje wywiady. Amerykańscy agenci
kontrolowali działania Morimury, przechwytywali jego telegrafy i telefony. W
tym czasie japońscy tajniacy robili na Oahu rozpoznanie Pearl Harbor. Według
oficjalnej wersji wydarzeń, agenci amerykańscy nie mieli dostępu do meldunków
Japończyka.
W każdym razie ostrzeżenia
nie dotarły do dowódcy Floty Pacyfiku oraz dowódcy obrony lądowej Hawajów gen.
Waltera Shorta. „Przez ponad pięćdziesiąt
lat najwyżsi funkcjonariusze FBI zaprzeczali, jakoby przed 7 grudnia 1941 r.
wiedzieli o wywiadowczej misji Yoshikawy alias Morimury. Ich zaprzeczenia są
niczym innym, jak dowodem na to, że w sprawie Pearl Harbor od początku panowała
zmowa milczenia
” – pisze Stinnett. Uważa on, że o szpiegu wiedział nie
tylko wywiad, ale również prezydent Roosevelt.
Ponadto na przełomie listopada
i grudnia 1941 roku, stacje nasłuchowe notowały wzmożoną aktywność meldunków
japońskich okrętów z północno-wschodniego Pacyfiku, co powinno wzmóc czujność
Amerykanów przed zbliżającym się atakiem. Do tego autor książki o początku
wojny na Pacyfiku zwraca uwagę, że Japonia późną jesienią tego roku zaczęła
wycofywać z mórz swoją flotę handlową. Pod koniec listopada uległy załamaniu
rozmowy USA z Japonią. Wszystkie znaki zapowiadały, że wojna zbliża się dużymi
krokami.
Niektóre dowody w
tajemniczych okolicznościach wyparowały z archiwów marynarki. Stinnett jako
przykład podaje radiogram Yamamoto przejęty 2 grudnia: Niitaka Yama Nobre, 1208
(„Wspinajcie się na górę Niitaka, 12.08”). Depesza sugerowała Amerykanom, że
japońska armia otrzymała wezwanie do trudnego działania oraz datę.
Wątek dotyczący Pearl Harbor
pojawił się również w książce Christophera Creightona „Operacja James Bond”,
której głównym tematem była misja mająca na celu wywiezienie z Berlina Martina
Bormana, osobistego sekretarza Hitlera i szefa kancelarii Trzeciej Rzeszy.
Dzięki temu alianci odzyskali większość przechwyconych przez nazistów funduszy
i złota z kont w bankach szwajcarskich.
W swej książce Creighton
opisuje również pewien epizod. Brytyjska marynarka dostała polecenie zatopienia
holenderskiej łodzi podwodnej K-XVII. Jej załoga poinformowała bowiem 28
listopada 1941 roku swoich przełożonych, iż zauważyła flotę japońską, jawnie
zmierzającą w kierunku Pearl Harbor. Meldunek został przejęty przez biuro
szyfrów w Singapurze. W ciągu kilku godzin dotarł on do Roosevelta oraz
Churchilla.
Wiedzieli oni już o planach
Japończyków i modlili się, by atak doszedł do skutku, ponieważ osiemdziesiąt
procent ludności amerykańskiej było przeciw wojnie zarówno z Japonią, jak i z
Niemcami. Gdyby Roosevelt wypowiedział wojnę Japonii, która nie zaatakowała
terytorium amerykańskiego, mógłby zostać oskarżony o zamach stanu.
Istniała potrzeba
powstrzymania ekspansji wojsk japońskich, które pustoszyły kraje nad Pacyfikiem
i Oceanem Indyjskim. Dodatkowo Wielka Brytania i jej sojusznicy potrzebowali
wsparcia wojsk amerykańskich w walce z Niemcami. W przypadku zaatakowania Pearl
Harbor przez Japończyków, Ameryka dostałaby pretekst, by przystąpić do wojny.
Skoro najwyższe osobistości
wiedziały o planach ataku na bazę amerykańską, czemu nie uczyniono nic, by
zminimalizować jego skutki? Ponieważ na Hawajach roiło się od japońskich
szpiegów. Gdyby w bazie wojskowej ogłoszono alarm, dowództwo sił japońskich
wiedziałoby o nim w ciągu kilku godzin. Atak został by odwołany, gdyż cesarz
Hirohito nakazał, by przeprowadzić go z zaskoczenia.
Dlaczego to wszystko
przesądziło o losie K-XVII? Gdyby wyszło na jaw, że Roosevelt i Churchill
wiedzieli o planach Japończyków i nie uczynili nic, by im zapobiec, runęłyby
nie tylko ich kariery, ale też zniszczyłoby to cały sojusz. Załoga łodzi
podwodnej widziała okręty japońskie i wiedziała, że ich meldunek trafił do
najwyższych władz. Tacy świadkowie mogliby być niebezpieczni. Dlatego szefowie
alianckich tajnych służb zadecydowali o uciszeniu podwodniaków.
Atak na Pearl Harbor zapoczątkował
wojnę na Pacyfiku. Trzy dni po nalocie na USA, wojnę wypowiedziały im pozostałe
dwa państwa Osi, Niemcy i Włochy. Władze w Waszyngtonie miały poparcie społeczeństwa.
Jednak szybko pojawiły się wątpliwości: czy ataku nie można było przewidzieć?
Pierwszy raport komisji
badającej tą sprawę powstał w styczniu 1942 r. Sprawa Pearl Harbor była
wyjaśniana do 1946 r. Następnie wznowiono ją w 1995 r. Jak twierdzi Stinnett,
nawet ostatnia komisja nie zgromadziła wszystkich dowodów. Część z nich
publikuje w swojej książce, inne przepadły, a reszta nadal spoczywa w
archiwach, jako „tajemnice państwowe”. Czy kiedykolwiek ujrzą światło dzienne i
władze stać będzie na odwagę, by wyznać prawdę? Tego na razie nie wiemy.
Jakkolwiek odrażające wyda się to rodzinom ofiar i weteranom II wojny
światowej, do których zalicza się również autor
(R.B, Stinnett – przyp.), z perspektywy Białego Domu nalot na Pearl
Harbor był mniejszym złem; czymś, przez co trzeba przejść po to, aby powstrzymać
większe zło – nazistowskich najeźdźców, którzy już rozpoczęli Holocaust i
zagrażali Anglii inwazją
” – konkluduje autor książki „Dzień kłamstwa.
Prawda o Pearl Harbor”.
W świetle przedstawionych
dowodów oraz wiedząc jak zorganizowaną siatką szpiegowską dysponują Stany
Zjednoczone, uważam że czas już najwyższy, by przestać mówić o nagłym i
niespodziewanym ataku na Pearl Harbor.
Warto się również
zastanowić, czy taka potęga jak USA, dała się tak łatwo i niespodziewanie zaatakować
terrorystom 11 września 2001 roku. Być może za atakiem na World Trade Center,
kryje się wyższy cel, o którym dowiemy się za kilkadziesiąt lat.
Podobne zagadki dotyczą
historii Polski. Czy generał Sikorski zginął na Gibraltarze w wypadku czy w
zamachu? Na razie nie ma jednoznacznych dowodów. To samo dotyczy wydarzeń z 10
kwietnia 2010 roku, które ciągle budzą wiele emocji.
Archiwa amerykańskiego
wywiadu, być może posiadają odpowiedzi na wiele pytań. Jednak możemy je poznać
najwcześniej po kilkudziesięciu latach od danego wydarzenia. Pewne akta są tak
utajnione, że być może prawda dotycząca niektórych spraw nigdy nie ujrzy
światła dziennego. Jedno jest pewne – polityka jest brudna.
Michał Sobkowiak