30 września 1945 roku odbył się pierwszy po wojnie w poznańskiej Auli
Uniwersyteckiej koncert muzyki rozrywkowej, w którym koncertmistrz Wiktor
Buchwald postarał się „przemycić” kilka kompozycji jazzujących. Jako dziejopis „kadłubedk”
szukający dawnych i niedawnych muzykaliów odnalazłem recenzję z tamtego
koncertu, jaką zamieścił 2 października 1945 r. „Głos Wielkopolski”.

Pozwolę sobie zacytować recenzję napisaną przez Zast.
Koncert symfoniczno – jazzowy. Sekcja rozrywkowa przy Związku Zawod. Muzyków
w Poznaniu urządziła w auli uniwersyteckiej imprezę, którą nazwala I Wielkim
Koncertem Symfoniczno – Jazzowym.
Główną atrakcją tej imprezy był występ wieloosobowej orkiestry jazzowej,
skompletowanej z szeregu popularnych zespołów produkujących się w lokalach
poznańskich. Wielką orkiestrą dyrygował utalentowany kapelmistrz Wiktor
Buchwald. Dyrygował ze znawstwem i werwą, a takie utwory jak „Rapsodia
rytmiczna” Bultermana czy „Pieśń hinduska” Rimsky – Korssakowa, czy też „Straussiana”
wykonane były przez doskonale brzmiącą i zgraną nad podziw orkiestrą bez
zarzutu. Gorzej nieco wypadła „Rapsodia błękitna” Gerschwina – prawdopodobnie
na skutek przydługich i dość bezbarwnie odtworzonych solowych partyj
fortepianowych. Również dwa utwory skrzypcowe w wykonaniu Mieczysława Paszkieta
z towarzyszeniem orkiestry nie wywarły należytego wrażenia, gdyż zbyt głośno
akompaniująca orkiestra zagłuszała świetnego skądinąd solistę.
Doskonalą śpiewaczka Helana Korff – Kawecka jeszcze raz dowiodła swej
wysokiej klasy artystycznej, wykonując w pierwszej części koncertu dwa utwory z
towarzyszeniem orkiestry, w drugiej zaś części zbierając zasłużone, gorące
oklaski wraz z Kwartetem Wokalnym Buchwalda za „Różę z Nicei” V.Budaya i walc
Warsa. Zwłaszcza w „Różach z Nicei” walory wokalne Kaweckiej i jej subtelność
interpretacyjna uwydatniły się w całej pełni.
Kwartet Rewelersów Buchwalda zaprezentował się – mimo pewnej jeszcze
surowości – jak najsympatyczniej. Koncert – w całości bezsprzecznie udany –
zakończyło potpourri z operetki Abrahama „Wiktoria i jej huzar” w wykonaniu
Korff- Kaweckiej, Kwartetu Wokalnego i Orkiestry.
Zatłoczona sala i żywa reakcja publiczności były dowodem, że lekkie,
stojące na odpowiednim poziomie imprezy muzyczne są w Poznaniu potrzebne.
Szkoda tylko, że pierwszy (a miejmy nadzieję, że nie ostatni) koncert tego
rodzaju zbiegł się w czasie aż z dwoma poważnymi imprezami (występ Kwartetu z
Teatrze Polskim i akademii spółdzielcza z bogatą częścią artystyczną w Teatrze Wielkim).
Organizatorzy imprez muzycznych powinni ściślej ze sobą współpracować i tego
rodzaju „zbieżności” w przyszłości uniknąć.
Kiedy o tym koncercie poinformowałem środowisko
jazzowe, czy szerzej muzyczne, zapraszając na jam session z okazji tego
koncertu, otrzymałem miły wpis na facebooku od wnuka Wiktora Buchwalda.
Dziadek byłby szczęśliwy, gdyby wiedział (pewnie wie), że ktoś jeszcze
pamięta o tym pierwszym po wojnie koncercie. Dzięki Krzysztof Wodniczak! Niestety
jestem daleko i nie będę mógł się pojawić – a szkoda miałbym piękny prezent
imieninowy – ale postaram się, aby pojawili się muzykujący wnukowie i
prawnukowie Dziadka Wiktora
– w podpisie Michał Buchwald.
W Jeżyckim Centrum Kultury pojawiło się bardzo wielu
muzyków. Ewelina Rajchel, Paulina Niedzwiecka – Klimczak, Maciej Gutowski, Darek
Grzegorski, Piotr Przybylski, Janusz Raptus Waściński – wokaliści, pianiści –
Piotr Kałużny, Andrzej Kosowski, Jarosław Kostka, Oscar Stabno, Marian
Wiśniewski, Szymon Wójciński, gitarzyści – Maciej Flaczyński, Darek Grzegorski,
Arek Kowalak, Rafał Prokop, Zbigniew Wrombel – gitarzyści basowi, Rafał
Grzegorski, Marek Dewicki, Tomasz Buchwald – wnuk Wiktora Buchwalda – perkusja.
Podżeamowali także saksofonista Paweł Rogoża i Marek Zgaiński – harmonika
ustna.
Odpowiedzieli na moją inicjatywę i stworzyli oni
niemal rodzinną atmosferę z chęcią tworząc grupy i podgrupy muzyczne. Muzyki
wszelakiej i na wysokim poziomie było bez liku. Brzmienia w dur i moll
wędrowały swawolnie po przestrzeniach i pomieszczeniach J.C.K. i podkręcały
grających i słuchaczy. Po prostu, jazz, to jest jazz…
Krzysztof Wodniczak