RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ SZAFY
Ta płyta to jeden z
piękniejszych albumów z muzyką progresywną, jaki nagrał polski wykonawca.
Muzyka, jakiej dziś już nie znajdziemy, chyba że tylko na starych płytach. Był
rok 1979, kiedy to ukazał się trzeci w dorobku grupy Budka Suflera album
zatytułowany „Na brzegu światła”.
Płyta z paru powodów wyjątkowa. Po pierwsze jest to album,
który jest częścią Tryptyku Olimpijskiego nagranego z okazji olimpiady w
Moskwie (pozostałe dwa albumy nagrały zespoły Skaldowie „Droga ludzi” i
Breakout „Żagiel Ziemi”). O muzyce nagranej na tę okoliczność niewielu z nas
zapewne pamięta. Bardziej chyba utkwiła nam w pamięci sama olimpiada, która
mówiąc bardzo oględnie miała niewiele wspólnego z ideą olimpizmu. Ale zostawmy
to na boku.
Drugim ważnym elementem tej płyty jest fakt, że po raz
pierwszy jako wokalista w zespole Budka Suflera wystąpił Romuald Czystaw.
Zastąpił on na jakiś czas w zespole Krzysztofa Cugowskiego. I tu muszę
stwierdzić, że mnie osobiście jego wokal bardzo przypadł do gustu. Doceniając
wokalne możliwości Cugowskiego z wielką sympatią podszedłem do tego co
zaoferował na tej i następnych dwóch płytach „Ona przyszła prosto z chmur” i „
Za ostatni grosz” Romuald Czystaw.
Trzecim elementem wyróżniającym ten album jest nikomu
nieznana osoba odpowiedzialna za warstwę tekstową. Jest to Piotr Trojka. Nie
znacie Państwo? Ja też. Ale gdy ujawnię, że jest to pseudonim bardzo znanego
autora tekstów, wszystko stanie się jasne. Bogdan Loebl, czy muszę coś więcej
dodawać? Tak więc powstał album z muzyką Romualda Lipko i tekstami Bogdana
Loebla. Choć jak podają różne źródła pod pseudonimem Piotr Trojka kryje się na
płycie „Skaldów” Stanisław Cejrowski. Ten element tajemniczości płycie Budki
Suflera dodaje tylko przysłowiowego smaczku.
„Na brzegu światła” to album, który zamyka pewien okres w
działalności zespołu. Kończy się progresywne granie, zaczyna się okres pięknych
i jakże niesamowitych przebojów zespołu. Ale to już temat na kolejne
„rarytasy”. Album „Na brzegu światła” wydała w roku 1979 firma Pronit pod
numerem katalogowym SX 1820. Na okładce wspaniałym słowem muzykę okrasił
Krzysztof Zuchora. Aby zdobyć ten krążek należało zubożyć portfel o ówczesne
130 złotych. Że o znajomościach w księgarniach sprzedających płyty już nie
wspomnę.
Jacek Liersch