„Kronika z gołębnika” – taka wystawa otwarta
została jakiś już czas temu, ale potrwa prawie do końca wakacji, wciąż można
więc ją odwiedzić, a naprawdę warto dowiedzieć się co słychać u gołębiej
rodzinki.
Gołębie
Columbidae, czyli gołębiowate, a właściwe gołębie jest to
rodzina ptaków (jeśli odwołamy się do pojęć encyklopedycznych) obejmująca
gatunki związane z drzewami, ale również i ze skałami. Występuje ona na ziemi i
zamieszkuje cały świat, poza okolicami okołobiegunowymi oczywiście, bo za zimno
i nóżki za bardzo by marzły.
Jak
czytamy w Księdze Rodzaju Starego Testamentu, to właśnie gołąb w dzióbku
przynosi Noemu do arki zieloną gałązkę, co zwiastuje koniec potopu, nowe życie
i Miłosierdzie Boże. Daje też początek przymierzu zawartemu między Bogiem a
rodziną Noego. Z takim samym zdarzeniem (choć o nieco innej symbolice
religijnej) można spotkać się w staromezopotamskim (akadyjskim) eposie o
Gilgameszu, w którym ocalały z potopu Utnapisztim również posyła najpierw
gołębia dla rozpoznania sytuacji. Dla św. Justyna męczennika gołąb stanowi
symbol zarówno powrotu klęski potopu, jak i Chrystusa jako drugiego Noego.
Gołąb
(hebr. jonah), to zresztą najczęściej
wspominany ptak w Piśmie Świętym. Jego nazwa występuje tam ponad 50-krotnie,
przy czym zawsze kojarzy się z łagodnością, delikatnością, Zwiastowaniem (ale
wtedy gdy trzyma lilię), duszą zmarłego albo i niewinnością. Św. Mateusz
Ewangelista pisze tak: „Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak
gołębie” (Mt 10,16). W Psalmach gołąb  jest symbolem zwinności: „Och, gdybym miał
skrzydła jak gołąb!” (Ps. 55,7). Natomiast w sztuce często ukazywano go w
trakcie czułych pocałunków.
Gołębia wystawa
Jej
autorką jest Grażyna Banaszkiewicz. To u niej w loggii na XVII piętrze pojawiła
się rodzina gołębi zupełnie nieproszenie, znosząc pierwsze, a potem i drugie
jajo na pozostawionej do wysuszenia szmacianej części mopa. Pani Grażyna
początkowo chciała zniszczyć zastane jajo. Gdy jednak poczuła w ręce jego
ciepło, zmiękła, odłożyła na miejsce trwożąc się, że gołębica już na nie
powróci.
Okazało
się, że powrócił On – okazały stary gołąb z pięknym białym kołnierzem, pierwsza
Ona – szara, wynędzniała gołębica, którą z czasem pani Grażyna wykarmiła i druga
Ona – gołębica niczym panna młoda, z diademem białych kropek na łepku, z dwoma
jakby welon wplecionymi w ogon wielkimi piórami. Potem epizodycznie w loggii
zagościła trzecia Ona – jeszcze jedna gołębica – z zielną obróżką na łapie, co
skończyło się o 4:00 nad ranem ogólną bitwą na skrzydła i dzioby.
 W efekcie tej bitwy stary gołąb z dzierlatką
zniknęli bezpowrotnie, szara gołębica natomiast niemal nie wstawała z gniazda,
piękna – przysiadała od czasu do czasu, głównie jednak spacerowała po loggii
przy wtórze pisku jadowicie żółtych pisklaków. Generalnie jednak rodzina ta
stanowiła fantastyczne pole obserwacji, porównań, ogólniejszych wniosków i
wreszcie obiekt do obfotografowania.
W
końcu to  krzykliwe bractwo latające coraz
bardziej szarzało, pojawiły się im na grzbiecie „kaktusy” – zalążki skrzydeł,
potem mocno się „opancerzyły”: wielkie dzioby, masywne czaszki i stelaże skrzydeł
niczym zbrojne husarie… Później walczyły o prymat przy karmieniu, jako że obie gołębice
ewidentnie preferowały silniejsze pisklę. Gdy słabsze zebrało siły i dosłownie
dawało matce dziobem po łbie, silniejsze zajmowało pozycję uprzywilejowaną,
wykształcając się na osobnika okazalszego. Pewnego dnia pani Grażyna
postanowiła oczyścić gniazdo. Na szczęście cała czwórka odnalazła się
bezpiecznie w nowych kartonowych warunkach.

do kolejnego zwrotu akcji. Gołębice na nieco dłużej zniknęły z gniazda. Po
dwóch dobach pani Grażyna sama zaczęła dokarmiać osamotnione, wtulone i czułe
wobec siebie latorośle, gdy nagle gołębice powróciły… Niestety, po to, by
wykradać młodym karmę. Nastała regularna bitwa. Młode przeganiały swoje
dotychczasowe opiekunki. Zaczęły też próby swoich własnych skrzydeł. Chwilami w
wielkim przerażeniu, bardziej zsuwach niż zlotach z zajętych wcześniej pozycji,
za to ze swoistą hardością. Było co fotografować.
Grażyna Banaszkiewicz
Urodziła
się w roku 1953. Jest reżyserem telewizyjnych filmów dokumentalnych i programów
poetyckich, poetką, dziennikarką, fotografem (Na zdjęciu ma przecież aparat) i
specjalistką PR-u. Publikowała autorskie rozmowy z ludźmi kultury, sztuki i
nauki w magazynie ilustrowanym „Tydzień”. Współtworzyła kiedyś tygodnik
„Wprost”. W latach 1979-2011 była związana z TVP S.A.. Śledzi artystyczne
wydarzenia w kraju i za granicą ( dla magazynu ‘sztuka.pl’ jest wieloletnią
korespondentką z Biennale Sztuki i Biennale Architektury w Wenecji). Współpracuje
z portalami: www.europartner.com.pl/,
www.naturalnie.com.pl/, artimperium.pl/  i www.stronyartystyczne.pl.
Prowadzi też działalność społeczną ( m.in. Fundację „Światełko w tunelu” i ‘Tennis
Art Cup’).
Grażyna
Banaszkiewicz jest również autorką tomików poetyckich: „Poszukiwanie”,
„Mężczyźni od których umieramy”, „Własne-cudze życie”, „Wyznania” i „Świat bez
pomysłu”;  autorką cykli fotograficznych
„Prosto w słońce”  i „IZRAEL
Foto-Ticket”, a także realizatorem kilkudziesięciu filmów dokumentalnych o
wybitnych twórcach polskiej kultury i nauki. Wystarczy wspomnieć tu takie o
Kazimierze Iłłakowiczównie, Stanisławie Grochowiaku, Halinie Poświatowskiej,
ks. Janie Twardowskim, Krzysztofie Zanussim, Krzysztofie Kieślowskim, Edwardzie
Dwurniku, Ryszardzie Krynickim i prof. Władysławie Orliczu, a także prof.
Januszu Ziółkowskim. Jej najgłośniejsze filmy to: „The Meeting: ‘FLUXUS’”, „Szaleńcy
na wolności”, czyli produkcja opowiadająca o międzynarodowej,
interdyscyplinarnej grupie artystycznej ‘FLUXUS’, która zrewolucjonizowała
sztukę światową.
Podsumowanie:
Wystawa
fotograficzna Grażyny Banaszkiewicz pt. „Kronika z gołębnika” odbywa się w
Galerii ‘Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury’ na ul.
Bolesława Prusa 3 w Poznaniu do
niedzieli, 30 sierpnia 2015
. Można ją odwiedzać w godz. 8.00 – 16.00. Wstęp wolny.
Natalia Mikołajska