Sezon
ogórkowy
, czyli okres zastoju w życiu kulturalnym, który
wydarza nam się co roku w lecie. Każda gazeta, magazyn, program, portal musi
sobie z nim jakoś poradzić. Również „Kulturalnik Poznański, nawet jeśli kulturę
ma w nazwie. Nie będzie łatwo, ale – jak to się mówi – co nas nie zabije, to
nas wzmocni.
 
Dlaczego ogórki?
Sezon ogórkowy to związek przyczynowy między posuchą w życiu kulturalnym miast (nieczynne teatry, sale
koncertowe, kabarety, itp.) spowodowaną letnimi wyjazdami aktorów, muzyków i
wokalistów na wakacje, czyli jak to się kiedyś mówiło ‘do wód’, a brakiem
wiadomości kulturalnych, politycznych (politycy też wyjeżdżają), sportowych (ci
oprócz wyjazdów, mają też zmianę sezonów) i każdych innych, które nadają się do
publikacji. Wydarza nam się to w letniej porze zbioru ogórków, stąd taki właśnie
mamy związek frazeologiczny. Jednak, przynajmniej jeśli chodzi o kulturę, to w
okresie świąt bożonarodzeniowych i wielkanocnych jest podobnie, ale na
nieporównywalnie mniejszą skalę. Bowiem dzieje się, ale bardzo monotematycznie
– np. na Boże Narodzenie wszędzie mamy koncerty kolęd i pastoralek.
W
sezonie ogórkowym z reguły nie
ma o czym pisać, a pisać trzeba. Właśnie w ten sposób wydarzenia małe urastają
do rangi ogromnej, ale to jest, powiedzmy sobie tak, prasowy znak rozpoznawczy.
Nie ma też czego oglądać w telewizji, brak jest jakichkolwiek nowości, stąd te
ciągłe powtórki – np. „Kelvin sam w domu” puszczany po raz dwudziesty lub
trzydziesty na każdym z dwudziestu lub trzydziestu kanałów telewizyjnych.
Newsy w sezonie ogórkowym
Sezon
ogórkowy to – jak wiemy – okres newsowej posuchy. Nic nie dzieje się nigdzie –
potrójne przeczenie, mimo że bardzo niegramatyczne i nie fleksyjne, ma tu tylko
wzmocnić negację – media więc, dbając o swoją poczytność i oglądalność,
zapełniają luki w rozkładówkach i programach mało znaczącymi informacjami bądź
– powtarzając za poprzednim akapitem – powtórkami. Niektóre z nich są
zastanawiające i wręcz kuriozalne. Bo np. australijski pyton może napaść na
sklep, policjant pozwać byłą narzeczoną o sztuczny biust, funkcjonariusze
rozbić gang narkotykowy, rekwirując im aż 1,5 grama marihuany, a
foki być wpuszczonymi z fanfarami do Bałtyku. Jednym słowem, a raczej jednym zdaniem:
nic nie dzieje, bo wszyscy przesiadują w domach i – jak to się mówi –
kiszą ogórki.
A jakie są te prawdziwe ogórki?
I
właśnie mamy tu przykład zapełniania luki w wiadomościach kulturalnych mało
znaczącymi informacjami. Czyli zaczynamy:
Ogórki
od kilkuset już lat goszczą na naszym polskim stole, a przywędrowały do nas aż
z Indii, choć wcześniej były też w Bizancjum i w Rosji. Z kolei potem trafiły daleko
na Zachód, a wysłaliśmy je tam my – Polacy. Wiemy przecież, że ogórki godne są
najwybredniejszego podniebienia przez swoją delikatność, orzeźwiający smak,
soczystość i jędrność. Poza tym ogórki gaszą pragnienie i orzeźwiają, są niskokaloryczne,
a sok z zielonych ogórków pity systematycznie dość skutecznie odkwasza
organizm. Posiadają też działania moczopędne i lekko przeczyszczające, przez co
pomagają usunąć z organizmu nadmiar wody, a więc w pewnym sensie sprzyjają
odchudzaniu. Zresztą ponoć w ustach Araba słowa: „Mój ogóreczku!” oznaczają
pieszczotę. Zatem:
Czy
ogórki wzmacniają temperament, czy może dzieje się wręcz przeciwnie? Zdania –
jak to bywa najczęściej – są podzielone. Juliusz Cezar cenił sok z ogórków i
często go pijał, uważał bowiem, że poprawia on temperament, a inteligencja
ulega przy tym polepszeniu. Z kolei Arystoteles odradzał spożywanie ogórków paniom
o zbyt wybujałym temperamencie. W średniowieczu zaś dość powszechne było
przekonanie, że zielone ogórki włożone do łóżeczka gorączkującego dziecka
skutecznie tę gorączkę likwidują.
           
Przyszła
teraz pora na kosmetologię. Ogórki zawsze były uważane za skuteczne i naturalne
środki kosmetyczne. Pomogą zmęczonym oczom, będą skuteczne przy nadmiernym
opalaniu – z ogórków wybiela skórę, likwiduje rozszerzone pory, a nawet
wygładza zmarszczki. Ponoć – wracając do naturalnego przeznaczenia ogórków –
kiedy je się ich dużo, ale bez przesady, poprawiają one figurę.

też oczywiście wady ogórków – nie ma nic za darmo. Po pierwsze należą one do
warzyw ciężko strawnych. Po drugie nie mają, niestety, zbyt wielu witamin, a świeży
ogórek zawiera nawet askorbinazę – enzym niszczący witaminę C. Dlatego nie ma
co przyrządzać sałatek, w których mieszamy ze sobą ogórki zielone i pomidory,
bo witamina C zawarta w pomidorach z miejsca ginie śmiercią naturalną. Jednak i
tu są wyjątki od reguły – łatwiej strawne od świeżych są ogórki kiszone i nie
niszczą one witaminy C, a nawet specjalnie ją zawierają.
Natalia Mikołajska