ALFABET „RADIA YESTERDAY”

Supergrupa o której nikt nie pamięta od czasów epoki lodowcowej. To był
jednorazowy rozejm w wojnie postu z karnawałem (punk vs. classic rock). A w
samym środku tej historii (histerii) muzycy Thin Lizzy i Sex Pistols. Brzmi to
wszystko jak music fiction! A jednak nasza historia jest prawdziwa jak dublińskie
piwo.
Phil Lynott i jego Thin Lizzy 1977
rok uznać mogli za udany. Album „Johnny the fox” sprzedawał się nieźle. Koncerty
były systematyczne. Ale tuż za rogiem zwierali szyki „nowi w mieście”, czyli
wyznawcy punk rocka. Ta rewolta miała udowodnić, że stary zestaw gwiazd rocka
jest już tylko do wymiany. Nastał czas prostych dźwięków, braku maestrii i
rewolucyjnych treści. Nastał czas agrafek, futurystycznych fryzur i koszulek z
napisem „I hate PINK FLOYD” (nienawidzę Pink Floyd).
Stara rock gwardia jeszcze nigdy
nie czuła takiego dyskomfortu i to na dodatek zgotowanego przez chłopaków,
którzy w porywach odróżniali bass od electric guitar.
Jednym z idoli punk rocka (z
krótkim terminem ważności) był Johnny Thunder. Podczas sesji do jego płyty „So
Alive” spotkali się muzycy Sex Pistols (wtedy Beatlesi Punk Rocka) i szukający
nowych wyzwań Phil Lynott. Pomimo różnic w wizerunku i dorobku Panowie poczuli
do siebie sympatię, która zaowocowała w lipcu 1978 roku powołaniem grupy „Greedy
Bastards” (znanej także jako Greedies).
Thin Lizzy reprezentował Phil Lynott (vocal, bass) i Scott Gorham (guitar),
a Sex Pistols Paul Cook (drums) i Steve Jones (guitar) plus Johnny Thunder (vocal,
guitar).

Phil Lynott: „mieliśmy set listę do
której każdy dorzucał co chciał, i tak naprawdę nie miało znaczenia czy wszyscy
znali słowa a nawet całą piosenkę! Jesteśmy tu i gramy co chcemy”.
Grali głównie w klubach Irlandii i
Anglii stosując zasadę, że po finale kasa w gotówce do ręki.
Zestaw nagrań robił wrażenie: „Cowboy song”, „Don’t believe a word”, „Boys
are back in town”, „Black leather”, „Pretty vacant”, „Motorbiking” (Ch. Speedinga),
Spanish stroll (Mink DeVille), Pipeline”, czy w porywach entuzjazmu sinatrowskie My way”.
Warto odnotować iż podczas
koncertów w Irlandii jako suport Greedies występował band małolatów o nic nie
mówiącej nazwie U2.
Skład formacji często ewoluował i
to zaskakująco. Podczas krótkiego okresu żywota pojawili się tu m.in.: Gary
Moore, Bob Geldof, Chris Spedding, Brian Downey, Jimi Bain (obaj z Rainbow).
Potencjał personalny był ogromny,
ale nie przełożył się na znaczący ślad na taśmach nagraniowych.
Właściwie Panowie nie nagrali nic
znaczącego. Pomiędzy 1978 a 1979 rokiem utrwalili dla potomnych świąteczny
singiel z cyklu „Merry Jingles” i to wszystko.
Śmiejąc się Phil Lynott tak
podsumował działalność grupy: „okazało się, że nie byliśmy tak pazerni na forsę
jak ludzie myślą”.
Thin Lizzy ruszył w trasę po USA.
Pozostali zabrali się za kolejne pomysły. Bo w końcu „to tylko rock’n’roll”.
Arkadiusz Kozłowski