RARYTASY Z ZAKURZONEJ GRAJĄCEJ SZAFY
Dziś o rarytasie muzycznym nieco
inaczej. Pojawił się na polskim rynku, a także w innych krajach bloku
socjalistycznego, na początku lat sześćdziesiątych. Wpierw nieśmiało, potem z
każdym rokiem rósł w potęgę. Aż do połowy lat siedemdziesiątych. Trudno
właściwie ustalić datę jego schyłku. Płyta pocztówkowa – zjawisko w kategorii
jednego z cudów świata. Dziś słyszysz piosenkę w Radio Luxemburg, a jutro
jesteś już szczęśliwym posiadaczem pocztówki z tym nagraniem. Płyta pocztówkowa
stała się w pewnym momencie najważniejszym nośnikiem, dzięki któremu polski
sympatyk muzyki rozrywkowej mógł być w miarę na bieżąco z aktualnymi trendami
muzycznymi. Państwowe firmy fonograficzne z różnych względów nie były w stanie
podołać temu wyzwaniu.
Pocztówki produkowane były
głównie przez niewielkie firmy prywatne. Ich jakość nie była zbyt wysoka ze
względu na prymitywną technologię w jakiej były wykonywane. Trzeba też uczciwie
dodać, że prywatne firmy tłoczyły swoje pocztówki z całkowitym pomijaniem praw
autorskich. Ale kto by w tamtych czasach przejmował się takimi drobiazgami. Jak
wyglądała szata graficzna płyty pocztówkowej zapewne wiele osób pamięta. Gama
kolorystyczna była niezwykle szeroka, wszystko zależało od barwnika, jakim
dysponował producent. Były też płyty z podobizną artysty, z pejzażem,
kwiatkiem, itd., itp.
A jak wyglądała pocztówka
dźwiękowa z technicznego punktu widzenia? Były one wykonane z tworzywa
sztucznego, w którym wytłoczone były rowki z analogowym zapisem dźwięku. Na
najwcześniejszych pocztówkach dźwiękowych mieścił się tylko jeden utwór, te
późniejsze zawierały już z reguły dwa utwory. Najczęściej jeden hicior i druga
piosenka, tzw. wypełniacz. Wkurzało natomiast to, że wiele piosenek było
niekompletnych. Producent nagrywał tyle, na ile starczyło miejsca na płycie.
Taki folklor.
Państwowe firmy fonograficzne w
pewnym momencie również podjęły rękawicę i zaczęły wydawać płyty pocztówkowe.
Muza, Pronit, Ruch, a od połowy lat siedemdziesiątych także KAW i Tonpress. Nie
cieszyły się jednak one tak dużym powodzeniem jak płyty produkowane przez
wydawców prywatnych. A jaki sprzęt umożliwiał odtworzenie płyt pocztówkowych?
Najpopularniejszym sprzętem był wówczas nieoceniony gramofon Bambino
produkowany w Łodzi przez znakomitą firmę Fonica.
Kres pocztówek nadszedł wraz z
nadejściem magnetofonów szpulowych. One wniosły zupełnie nową jakość, ale to
już temat na zupełnie inną opowieść.
Płyta, której zdjęcie prezentuję
powyżej zawiera dwa nagrania Janusza Laskowskiego („Beata” i „Żółty jesienny
liść”). Jej numer (katalogowy?) to A-277. A na odwrocie: patent nr 48698. Cena
zł 14. I najciekawsze: Wyrób pocztówek dźwiękowych A. Cichecki, Brwinów,
Kępińska 22. Płytę wyprodukowano w 1968 roku.
Chciałbym też dodać, że
wczorajsza próba jej odtworzenia zakończyła się pełnym sukcesem. Niesamowite.
Swoją drogą frapuje mnie, co dziś mieści się pod adresem wytwórni pocztówek
dźwiękowych w Brwinowie? Może ktoś ze słuchaczy i sympatyków „Radia Yesterday”
z tamtych okolic uchyli rąbka tajemnicy?
Jacek Liersch